Bisz - Jestem bestią

Jeśli 1 listopada zostaję obudzony o godzinie 13, w pełnym makijażu, przez pół rodziny, która wpadła w odwiedziny przed wyjściem na cmentarz, to znaczy że Halloween musiało być udane.

Wiem że minął już prawie tydzień, jednak był to bardzo intensywny tydzień. A sam przeddzień dnia (bla bla bla) Wszystkich świętych? Łoł. To jeden z tych dni, gdy przebierańcy na mieście nie wyglądają jak idioci. Wręcz przeciwnie, jeśli tego dnia trafiasz na imprezę bez specjalnych wizualnych dodatków to sam trochę idiotycznie wyglądasz. W kwestii samych strojów bywa dosyć obrazoburczo. Szczególnie gdy spotka się typa w sutannie z przyczepioną kukłą ministranta w okolicach pasa. Ale bywało równie ciekawie, a zarazem mniej szokująco dla niektórych. Kuba, gitarzysta zespołu, który kończy swoją działalność z niewiadomych przyczyn i gra niedługo ostatni koncert (szczegóły tu) dorwał sweterek i czapkę w czerwono-białe paski, do tego duże okulary, po czym pozostało mu tylko wskoczyć w tłum krzycząc Gdzie jest Wally? Natalia, córka niezwykle demonicznej i osławionej legendą pani dyrektor z najstarszego liceum w Szczecinie także nie miała problemu. Jako że fryzura i ubiór jej mamy są nie do podrobienia to każdy absolwent wspomnianej szkoły z miejsca rozpoznawał za kogo się przebrała.

Osobiście ograniczyłem się do twarzy, a nawet połowy. Wystarczyło, aby wejść do klubu za darmo jako przebrany. A teraz kolejny odcinek z cyklu Szczepan radzi. Jeśli po powrocie stoisz przed lustrem i masz świadomość, że wodą swojej Halloweenowej stylizacji nie zmyjesz, a na jakieś damskie zabiegi w stylu demakijażu nie masz w tym momencie siły i niekoniecznie w tym momencie, ale nawet ogólnie wiedzy, to znajdź swoją stara koszulkę na której za dzieciaka bazgrało się markerem numer i nazwisko, by na boisku czuć się bardziej profesjonalnie i załóż ją po prostu na poduszkę. Rano wszyscy będą ci gratulowali genialnego pomysłu.

Dodatkową korzyścią może być opóźnione wyjście z domu, podczas gdy zewsząd słychać panikujące zdania już 13 a my jeszcze nie na cmentarzu! Szczerze? Wolę tam pójść tego dnia wieczorem. Można wtedy zaobserwować, że nie tylko ja. Szczeciński cmentarz jest szczególny, niby jeden z największych w Europie, a nie ma szans się na nim zgubić, nawet późnym wieczorem. Główne drogi są dosyć intuicyjnie porozmieszczane i każda prowadzi do któregoś wyjścia, niekoniecznie tam gdzie planujemy wyjść, ale lepsze to niż błądzenie po nocnej nekropolii. No ale tego dnia trzeba było wyjść z rana, na szczęście jak już wspomniałem zmywanie makijażu pozwoliło zagrać na zwłokę.

Wyruszyłem niosąc pozostawioną torbę ze zniczami. Szklanymi. Nie dość, że cięższe to jeszcze obijają się z charakterystycznym dźwiękiem. Po drodze telefon: już byliśmy u dziadka, nie musisz tam iść, kieruj się dalej. Czyli mam rozumieć, że groby znajdujące się na cmentarzu traktujemy jak listę do odhaczenia po odwiedzeniu każdego przez chociaż jedną osobę. Może rozdzielmy się i niech każdy pójdzie na inny. Nie to żebym wielce przeżywał ten dzień i zatrzymywał się przy każdym grobie popadając w refleksję i zadumę. Ale to ja, pojawiam się tam dla świętego spokoju. Po innych, przynajmniej z założenia, spodziewam się czegoś innego.

Chciałem napisać o wielokrotnym ustawianiu i komponowaniu zniczy na pomniku, ale w sumie to ma nawet sens. Estetyka jest zawsze na propsie. Śmieszniej jak następuje rozpoznawanie kto z rodziny co postawił. Żółty znicz pośród czerwonych? Niewybaczalne spierdolenie konwencji.



komentarze 4 do “Bisz – Jestem bestią”

  1. Klau. napisał(a):

    Ja się zawsze zastanawiam, kto kupił największy znicz. I zawsze mam przeczucie, że to niezwykle demoniczna i osławiona legendą pani dyrektor z najstarszego liceum w Szczecinie ;)

  2. Łukasz napisał(a):

    Szefie, nie zapadaj w sen zimowy, bo nie mam co czytać. :(

  3. Szczepan napisał(a):

    Faktycznie, trochę ostatnio zamulam. Obiecuję poprawę ;)

  4. Klau. napisał(a):

    Przez to, że tak słabo idzie Ci to pisanie wyjdzie, że regularnie odwiedzam Twojego bloga.

Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *