Sobota – „Wbrew wszelkim prognozom”
| 25/maj/2012Stało się. Zakończyłem studia z tytułem inżyniera. Nie to żebym czuł jakąś różnicę w sobie z tego powodu. Niemniej większy luz jest zauważalny. Oj, coś czuję, że to będzie długi wpis.
Olać to, mów mi Pitagoras flow, liczę pole do popisu, bo chcę za rymy kwadrat wziąć
Stało się. Zakończyłem studia z tytułem inżyniera. Nie to żebym czuł jakąś różnicę w sobie z tego powodu. Niemniej większy luz jest zauważalny. Oj, coś czuję, że to będzie długi wpis.
Juwenalia w pełni, a ja bloguję. I to nie one będą tematem wpisu. Jedynie przy okazji sobie ponarzekam. Ale zaraz szybko przejdę do ciekawszego tematu.
Gdy mam przebiec nawet krótki dystans łapie mnie szybko zadyszka, piłkę nie zawsze udaje mi się prosto kopnąć. Za to w moim rowerze jestem wręcz zakochany.
Trzeba ruszyć dupę! Tylko wtedy życie i świat stają się ciekawe. Takie hasło przyświecało Kompotowi, gdy zakładał nowy projekt fotograficzny. O co dokładnie chodzi?
Przedwczoraj zacząłem sprzątać w pokoju. Sam z siebie. Nikt mi nie kazał. Nie wiem czy mam dorabiać temu jakąś ideologię w stylu odcinania się od pewnego etapu w swoim życiu. W każdym razie wyniosłem pięć worków ze śmieciami.