Pezet/Noon – To-samo

| 15/paź/2012

Pezet/Noon - To-samo

To była prawdziwa piłkarska uczta, z deserem, wspaniałymi bramkami, taką walką, którą będziemy pamiętali, zmieniającymi się akcjami, aż szkoda, że się skończyło. Do usłyszenia, mówi Dariusz Szpakowski – i każdy, komu zdarza się zagrać w Fifę już się uśmiecha pod nosem. Słyszałem to częściej niż pochwały od nauczycieli w liceum.

Fifa i jej komentatorzy będą dziś punktem wyjścia. Wystarczy kilka meczów, aby w głowie zadomowiło się większość zwrotów używanych przed duet Szpakowski – Szaranowicz. Fakt, ich wachlarz nie jest imponujący, co można zrozumieć poprzez oskryptowanie tej całej gadaniny. Gorzej, że z podobna praktyką spotykam się w prawdziwym życiu nader często z racji śledzenia większości sportów kiedy tylko mogę.

Zostawmy już tych komentatorów, którzy w każdym meczu muszą wspomnieć, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Prawdziwym hardkorem zajeżdżają dziennikarze, którzy przeprowadzają wywiady. Najlepsze są pytania, które nie mają formy pytań. Stwierdzenia zwykłe. Pierwsza połowa w waszym wykonaniu wołała o pomstę do nieba, za to po przerwie wyszliście dużo bardziej zmotywowani. I co ten biedny grajek ma na to odpowiedzieć? Nie mam nic do chłopaków kopiących piłkę, ale nie oszukujmy się, znaczna większość ma problemy z poprawnym wysławianiem się za pomocą pełnych zdań. Tak, dokładnie, w szatni trener nas zmotywował. No aż chce się dokończyć klasycznym spojrzał na zegarek po czym dał nam dodatkowe wskazówki.

Zresztą piłkarze też się wycwanili (albo umówili) i na każde powtarzające się pytanie dziennikarzy każdy odpowiada tak samo. Powołanie na kadrę? Nie myślę o tym, najważniejszy jest klub, a jak selekcjoner doceni to będzie miło. Dobry występ? Nie mnie to oceniać, to rola trenera. Najważniejsze jest dobro drużyny. Usiadłeś na ławce? Trener decyduje i szanuję jego decyzję. A tak naprawdę każdy jara się jak pochodnia, gdy do klubu wpłynie powołanie, za siedzenie na ławce najchętniej by trenerowi oczy wydłubali, a po dobrych występach chcą być zapraszani do Canal+. Skojarzenie z Radkiem Janukiewiczem jak najbardziej na miejscu. Po ostatnim meczu z Widzewem zresztą był razem z Edim zaproszony do Ligi+. Panowie Smokowski i Twarowski są akurat po tej jaśniejszej stronie mocy jeśli chodzi o dziennikarski fach, jednak i im zdarzyło się zadawać pytania, na które doskonale znali odpowiedź. W końcu nie od dziś przepytują piłkarzy.

Jeszcze słowo o kibicach. Tak, jestem piknikiem. Gdy idę na stadion to chcę obejrzeć mecz, a nie krzyczeć i skakać. Czasami się zastanawiam jaki w tym sens, skoro przed tv nie zmarznę, nie zmoknę i jeszcze będę miał powtórki każdej sytuacji. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale chyba jednak cała atmosfera przynależności do pewnej grupy społecznej, z która można się wspólnie cieszyć ze zwycięstw przyciąga. Wpadł mi ostatnio do odtwarzacza film Skrzydlate świnie. Ja naprawdę lubię polskie filmy. Tego nie polubiłem. Pewnie jest to kwestia pokazywania kibiców z tej innej, patologicznej strony, której zupełnie nie ogarniam. A może po prostu film jest słaby, bez większego sensu. Albo jedno i drugie. Było tam rzucone hasło, że nas nie interesuje mecz, my mamy rozkręcać doping. Kiedyś słyszałem, że do młyna na Pogoni nie wpuszczają, jeśli nie udokumentuje się obecności na chociaż jednym wyjazdowym meczu. A na wyjazdy raczej nie jeździ się po to, by oglądać mecz. Im bliżej tych sektorów tym gorzej. Stoją cały mecz i zasłaniają to co dzieje się na boisku, krzyczą nad uchem. Dobrze, że jeszcze nie wymuszają na innych przyklaskiwania im w tych pierwotnych instynktach. Jeszcze pół biedy jakby to był doping skierowany w swoją drużynę. Niestety, zwykle to bluzgi na gości. A w tv nie słychać szczegółów, jedynie wykrzykiwaną nazwę drużyny.

A na moim sektorze co? Wszyscy sobie spokojnie siedzą, co chwile jakiś ekspert błyskotliwie skomentuje aktualne wydarzenia na boisku. Jest nawet taki jeden, który co mecz musi krzyknąć, do jakiegoś charakterystycznego piłkarza przyjezdnych, że jego stara ma jaja. Ujmujące. Oberwało się tak Rasiakowi, Czarkowi Wilkowi czy Frankowskiemu, który akurat nie grał, bo miał kontuzję, ale co to szkodzi? Zbliża się mecz z Legią, podczas którego nie ma podziału na trybunach na gospodarzy i przyjezdnych, wszyscy siedzą razem. Może być ciekawie, mając na uwadze ostatnie wydarzenia, z powodu których zostało zamknięte pół Żylety. Skoro między sobą potrafili się poróżnić, to co będzie, gdy w Szczecinie zaczną nagle przegrywać? A słyszałem o przypadkach chodzenia na poznański stadion przy ul. Bułgarskiej na sektory Lecha ze schowanym szalikiem Pogoni, tylko po to by nagle się ujawnić i zebrać zasłużone baty. No cóż, takich ludzi nigdy nie zrozumiem.



Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *