Warszafski Deszcz - "Czuję się lepiej"

Miałem napisać to wczoraj, ale piszę dziś… Dobra, nawet nie wczoraj, a od razu po sesji. Minął tydzień? Naprawdę? Chciałbym napisać, że była cisza, czas na burzę. Chciałbym. Ale nie napiszę.

Generalnie (to słowo wybitnie kojarzy mi się z przeintelektualizowanym bełkotem, ale niech będzie) to wakacje już trwają. Obstawiam, że sporo osób zbije pionę, gdy napiszę, że średnio je czuje. Od niewakacji różnią się tym, że czas w pracy jest bardziej usystematyzowany niż zajęcia na uczelni i nie trzeba zarywać nocek w domu z powodu projektów. Z innego powodu owszem, a nawet mogłoby się wydawać, iż jest ku temu więcej okazji, ale odnoszę wrażenie, że częstotliwość wieczornych wyjść diametralnej zmianie nie uległa, nawet mama kupiła mi ostatnio dwie koszulki z jasnym alkoholowym przekazem w nadruku nawiązując do najczęstszego sposobu spędzania wolnego czasu, nawet w sesji (a mimo to sesyjny plan maksimum wykonany, z najlepszą średnią od czasów gimnazjum). No cóż, moja dwuletnia abstynencja po licealnych wybrykach została przerwana. Po prostu żal siedzieć w chacie, w tym klimacie, gdy na ulicach na wpół rozebrane królewny. I żeby była jasność, tu nie chodzi o samo picie, nie raz wpadałem autem z puszką coli w ręku. Najważniejsze jest wyjście do ludzi, nieprawdaż?

Dodatkowo trzeba sobie jakoś radzić z trybem robota (praca-dom-sen i tak w kółko), oprócz gier, książek, filmów czy innych atrakcji kultury, powiedzmy, łatwo dostępnej. Co do kultury, polecam Galerię VHS na Deptaku Bogusława, nawet dziś zamierzam wpaść tam na drugi wernisaż, niedawno otwarta w klimatycznym pomieszczeniu. Już raz się tam odchamialiśmy zachęceni słowami Erkha chodźcie, w środku jest ciepło i można legalnie pić. W temacie legalnego picia nie mogę nie wspomnieć o akcji zorganizowanej na dosyć szeroką skalę przez znajomych. Piwo pod chmurką walczy o wyznaczenie miejsc przeznaczonych do legalnego i kulturalnego picia alkoholu, więcej na stronie akcji. Podpisy są zbierane w całym mieście podczas jakichś większych wydarzeń, a głównie na deptaku. Prawie codziennie. Koniec ogłoszeń.

Przyznam, ten wpis nie miał na celu być wielce merytoryczny, miał mi pomóc wbić się znowu w rytm w miarę regularnego pisania. Mam nadzieję na bardziej konkretne tematy, tymczasem powoli zbieram się na deptak zostawiając do odsłuchu wakacyjny banger (czy to dobre określenie dla tak lajtowego kawałka?) od chłopaków z WFD.

PS. Dołożyłem kilka dni temu Googlowe +1 na blogu w paru miejscach, domyślam się, że mało kto ma tam jeszcze konto, ale gdy to już ruszy z buta lepiej być przygotowanym na ewentualności. Nie, nie zachęcam do klikania, bo sam nie lubię jak mi ktoś coś wmawia. Każdy zrobi jak zechce.



Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *