WWO - "Uważaj jak tańczysz" feat. Dekadencja

W temacie tańca wyznaję jedną teorię usłyszaną od pewnego szczecińskiego celebryty, a od niedawna także blogera (przy okazji zapraszam na jego twór o wdzięcznej nazwie Kocie Rzygi). Tańczą kobiety, waginosceptycy i pijani faceci. Dokładnie w takiej kolejności.

Refleksje naszły mnie wczoraj podczas imprezy organizowanej przez zaprzyjaźnione studio tańca. Można było zaobserwować sporo ciekawych zachowań na parkiecie, w końcu większość stanowili ludzie, którzy dobrze się czują wywijając. Właściwie tacy tancerze z pasji nie łapią się pod przytoczona na wstępie klasyfikacje, chociaż złośliwi twierdzą, że należą do drugiej grupy.

W każdym razie najciekawsze wnioski  wyciągnąłem z obserwacji pozostałych, czyli kobiet i pijanych facetów. Wszystko to opiera się także na opowieści wspomnianego również na wstępie Mirka. Otóż ów osobnik uświadamiając pewnej niewiaście swoją teorię zadał jej kilka pytań. Przede wszystkim chodziło o skonfrontowanie ilości wyjść do klubu jej z koleżankami i jej faceta z kolegami przed oraz po ich ślubie. Jak się nietrudno domyślić w obu przypadkach ilość ta po fakcie zaślubin zmalała, jednak o ile przed była porównywalna, to już po u faceta spadla praktycznie do zera.

Jak widać klasyfikacja się broni. Kobiety tańczą, bo lubią, normalni faceci tańczą dla kobiet. Brawo Szerloku.

Istnieje jeszcze ciekawsza obserwacja na temat kobiet. Wczoraj poszedłem z pewną znajomą, która jak to sama określiła idąc przez miasto potrafi skręcić kilka karków. I bynajmniej nie chodzi tu o żadne sztuki walki. A ja mogę na innych patrzeć wzrokiem w stylu sory panowie, ona jest ze mną. Wielu adoratorów próbuje, a ona ze względu na swój zajęty status związku nie daje im najmniejszych szans mając przy tym niemałą satysfakcję z zainteresowania. Ja obserwuję z boku ich zmagania mając równie wielki ubaw. Mogę, bo mam przewagę wiedząc o niej nieco więcej i przy okazji znając się dosyć dobrze z jej facetem. Swoją drogą taka panna jest dużo lepszym wingmanem niż niejeden koleś.

A adoratorzy, którym się tak pociesznie przyglądam zwykle już ledwo stoją na nogach, nie czując zupełnie tego co leci z głośników. Bujają się dosyć niezdarnie robiąc przy tym nieśmiałe podejścia, a na  ich twarzy gości głupkowaty uśmiech, który pewnie w założeniu miał być kozackim dodatkiem do próby intrygującego spojrzenia.  Niby jestem już przyzwyczajony, ale za każdym razem robi na mnie równie wielkie wrażenie, jak złudne przeświadczenia mają niektórzy.

Przewrotnie pointa wpisu była w środku, więc nie silę się na jakieś podsumowania, czy wnioski, zarazem powtarzając sobie w kółko pisz więcej na blogu, bo się opierdalasz. Inspiracyjny zastój nastąpił. Ostatnio nawet zacząłem pisać na pewien temat, ale w trakcie uznałem, że narażę się nim zbyt wielu znajomym, więc postaram się wrócić do tego, jak uda mi się to wszystko ubrać w jakieś bardziej neutralne słowa.

PS. Powyższa notka jest pierwszym w historii bloga wpisem plenerowym, albowiem wczorajsze wyjście tak mnie zmęczyło, że najlepsza opcją dziś było wykorzystanie ławki na świeżym powietrzu do naskrobania tego co mi w głowie siedziało na klawizordzie telefonu popijając przy tym jedyny słuszny napój bogów, jakim niewątpliwie jest zimna Cherry Coke.



1 Komentarz do “WWO – „Uważaj jak tańczysz” feat. Dekadencja”

  1. Kompot napisał(a):

    Tak apropo pijanych, tańczących facetów to dzisiaj moja kuzynka powiedziała, że o ile Polacy jak się napiją, to po wejściu na parkiet coś wywijają, próbują obroty itd., ale Niemcy nie potrafią zupełnie nic i jest mega komedia kiedy się na to patrzy.

Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *