2Cztery7 - "Spaleni innym słońcem"

Legenda głosi, że Eskimosi mają około sto określeń na śnieg. Ja mam znacznie więcej, gdy biorę się rano za odśnieżanie auta.

Co prawda temperatura już rośnie i ten biały terrorysta zmienia swój stan skupienia (co przez średnio wyrabiające studzienki na ulicach też zbyt komfortowe nie jest), jednak trochę w ostatnim czasie namieszał.

A mogło być tak pięknie, pierwsza w moim niedługim życiu zima bez śniegu. Nawet mrozu przez długi czas nie było, chociaż z nim można sobie spokojnie poradzić przyodziewając się trochę bardziej niż normalnie. Ale nie, musiało sypnąć i to jak na złość od razu sążnistymi ilościami.

Wpisy na fejsbuku zaczęły się dzielić na dwie kategorie – jedni, święcie przekonani, że pozostali nie posiadają w domach okien głosili światu nowinę wątpliwej wesołości. Drudzy z kolei robili to, co ja w poprzednim zdaniu – krytykowali tych pierwszych i o ile przy początkowej fazie wpisów można było się lekko uśmiechnąć, to potem stało się to po prostu nudne.

Wspomniałem na początku o samochodzie i zastanawiałem się nawet czy cała moja nienawiść do śniegu nie opiera się jedynie na trudnościach związanych z użytkowaniem tej maszyny. Refleksja nie trwała zbyt długo, albowiem auto jest tylko jednym z powodów. Ale za to bardzo istotnym.

Odśnieżanie, nieciekawe warunki na drogach, ciągle parujące szyby czy zwiększone spalanie przychodzą na myśl od razu. Mnie wkurza jeszcze coś. Co to za idiota, czy idioci tak tępi zajmują się parkingami w centrum miasta zgarniając cały ten biały syf (żeby on jeszcze był biały, jest brudny jak naczynia w męskim akademiku) z pobliskich miejsc parkingowych w stertę zajmującą jedno z nich. A sytuacja się powtarza co kilka metrów. To jest gorsze niż te wszystkie Tico i Seicento, którym nie raz pewnie wjechano w dupę, gdy schowały się za jakimś nieco dłuższym autem.

Jednak apogeum irytacji osiągnąłem kiedy dozorca na moim osiedlu miał czelność skrytykować mnie, że trochę efektów mojego odśnieżania wylądowało na chodniku. Chętnie opuściłbym głowę i przeprosił, gdyby efekty jego pracy nie przeszkadzały mi w parkowaniu. Widok podobny do tego z centrum, tyle tylko, że tutaj zasypane są wszystkie wolne miejsca. Dlaczego? Otóż lenistwo tego pana zapytało go chyba, dlaczego śnieg z chodników ma zgarniać na trawę, po której nikt nie chodzi i nie jeździ, skoro bliżej ma pobocze ulicy. Geniusz.

Szukam plusów zimy i znajduję jeden – za dzieciaka można było pozjeżdżać na sankach, albo poślizgać się na jakiejś zamarzniętej kałuży. Z wiekiem zmieniły się zabawki, bo zabawy są podobne. Zwykle po zajęciach ciężko było odmówić sobie przyjemności poślizgania się autem po zaśnieżonym parkingu.

Tytułowy kawałek jest jedynym słusznym dla takiej tematyki, słuchałem go ostatnio bardzo często. Zarazem jest to moim zdaniem jeden z najlepszych numerów w polskim rapie ever. Kalifornijski bit, spokojny, ale i bujający refren plus wejście Mesa (Mam słońce w oczach cały rok, choć to Polska…). Klimat idealny na taką pogodę. Czuć to słońce.

PS. Ogłaszałem to już na fb, wypadałoby i tutaj. Poprzednia domena .co.cc została zablokowana z bliżej nieokreślonej przyczyny. Przeniesienie na .net oznacza tylko i wyłącznie łatwiejszy adres, reszta pozostaje bez zmian.



Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *