Miałem po prostu wstawić foto na fejsa z krótkim opisem, ale ten krótki opis rozrósł się do niespodziewanych rozmiarów, więc  wyląduje tutaj. Pamiętacie tę panikę, związaną z wejściem do Polski naziemnej telewizji cyfrowej? Że dekodery, anteny i inne takie takie? Panika wynikała głównie z niewiedzy i gdy jakoś bezpośrednio nikogo problem nie dotknął, to wszyscy automatycznie zapomnieli, o co chodziło.

Zapomnieli głównie dlatego, że nie korzystali z naziemnej analogowej telewizji. W większości odbierali kablówkę lub inne wynalazki typu nc+. Ale cóż, w mediach trąbili to trzeba było się przejmować.

Większość w tym momencie pewnie powie, że się nie przejmowała, bo w ogóle z dobrodziejstwa telewizji nie korzysta. A bo to nic ciekawego tam nie leci, a jak już leci to nie o takiej porze jak trzeba. Wyjątkiem mogą być transmisje sportowe.

Idąc tym ostatnim tokiem rozumowania długo się nie zastanawialiśmy razem z K. czy wraz z internetem brać w pakiecie telewizję. Telewizor co prawda wisi na ścianie, ale równie dobrze można podłączyć do niego laptopa czy konsolę. Są serwisy VOD, na których można bez problemu obejrzeć ostatnie odcinki wszelkich (jak to się ładnie określa) programów rozrywkowych. Dodatkowo Canal+ uruchomił serwis streamingowy, w którym są dostępne na żywo w HD wszystkie mecze pojawiające się na ich antenie. Jedyny haczyk w tym, że trzeba podać numer abonenta przy rejestracji, ale tu z pomocą przyszedł mój tata, który takowy posiada i mi go użyczył.

Także tata przypomniał mi o tym całym cyrku z DVB-T, czyli wspomnianą na wstępie naziemną telewizją cyfrową. Przypomniał o niej w kontekście faktycznego odbioru i chociaż już ustaliliśmy, że jest to dla mnie w tym momencie średnio potrzebna usługa, by za nią płacić, to uznałem, że za friko 24 kanały mogę wciągnąć. No właściwie to nie tak za friko, ale wydatek jest jednorazowy. Zwłaszcza, że telewizor posiada wbudowany tuner. Pozostała więc kwestia anteny i tu zbliżamy się do sedna niniejszego wpisu.

Ogłaszam wszem i wobec, że wszelkie anteny pokojowe dostępne w supermarketach lub sklepach z elektroniką to jeden wielki pic na wodę. I nawet nie chodzi o to, że nie odbierają sygnału, ale o tym za chwilę. Nawet jeśli już odbierają, to zwykle jeden pakiet, a są trzy. Sporo zależy od odległości do najbliższego nadajnika, czy nawet pogody. Testowałem anteny za 40 zł, testowałem też takie za 60 zł. Chciałem testować droższe, jednak w pewnym momencie to już by przestało być opłacalne. I całe szczęście, że Kompot podczas rozmowy na temat całej procedury rzucił hasło a mój tata kiedyś sam zrobił sobie taką antenę i odbierała najlepiej. Pierwsza myśl: przecież nie mam o tym pojęcia, elektronika na studiach to była jakaś wiedza tajemna. Druga myśl: przecież kiedyś na wycieczkach szkolnych odbierało się Ligę Mistrzów na TVP1 za pomocą wieszaka z drutu.

Wykonałem coś co mogę już nazwać odruchem bezwarunkowym, czyli wpisałem problem w Google. Już pierwszy link okazał się tym właściwym. Doczytałem całe potrzebne info, między innymi o rozmieszczeniu najbliższych nadajników i możliwościach odbioru w mojej lokalizacji. Sprawa wygląda tak, że są trzy tzw. MUXy, każdy po 8 kanałów. Pierwszy to praktycznie same pierdoły w stylu Eska TV czy TV Trwam. Drugi wydaje się ciekawszy, bo ma TVN i Polsat. Trzeci to pakiet kanałów od TVP. Wiedzę o tym, co może być widać u nas zaczerpniemy z lokalizatora.

Nie będę powielał informacji zawartych we wspomnianym poradniku, po prostu krótko opiszę, co sam zrobiłem. Przede wszystkim kupiłem wszystkie potrzebne rzeczy, czyli: metr druta miedzianego o średnicy 2,5 mm (ok. 2,50 zł), wtyczka antenowa do TV (1,47 zł) i kabel antenowy, długość zależna od potrzeb (niecałe 3 zł za metr). Koszty podane w nawiasach obrazują jak bardzo jest to opłacalne w porównaniu do tego sklepowego badziewia. Największą trudnością może się okazać konieczność posiadania lutownicy oraz umiejętność posługiwania się nią. Pierwszy warunek spełniłem przypadkowo, bo właścicielka mieszkania, które wynajmuję, zostawiła taki sprzęt w szafie. Gorzej było z drugim, ale w tym pomógł Jutub. Podobno ważny jest kształt kwadratowej ósemki, mi wyszła dosyć koślawa, jednak nie przeszkadza to w niczym. Warto też skorzystać z kalkulatora długości boków na podstawie pożądanych częstotliwości.

Sam do końca nie wierzyłem, że to się może udać, jednak moment pojawienia się wizji na ekranie po podłączeniu kawałka wygiętego druta mogę porównać znalezienia zapomnianej dychy w zimowej kurtce w okolicach listopada. Niby nic wielkiego, a cieszy. K. się później przyznała, że ona to nie wierzyła w to wcale, jednak koszt całego przedsięwzięcia był na tyle mały, że nie chciała mi odbierać marzeń. Oczy miała większe niż zazwyczaj, gdy  zobaczyła jeden z oglądanych przez siebie seriali na TVN.

Jeśli tak jak ja, nie wysychacie bez setki kanałów i nie boicie się pobawić lutownicą, to opcję z anteną DIY polecam jak najbardziej. Satysfakcja niesamowita, a koszty minimalne. Dziś już oglądałem do obiadu mecz GKS Katowice – Miedź Legnica na Polsat Sport News. A poniżej mój potworek z drutu.

 



Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *