Molesta Ewenement - Powrót

Dziś trochę o powrotach (nie, po tytule wcale nie można się tego domyślić). Tych trafionych i tych mniej. Tych, które powinny nastąpić, a nie nastąpiły. Tych, które nie powinny nastąpić, a nastąpiły. Tych, które powinny nastąpić i nastąpiły. Brniemy dalej w tym schemacie? Dam sobie już spokój.

Powrotu po dwóch tygodniach prawdziwym powrotem nazwać nie można. Pomysłów w głowie sporo, jednak nie mogę pisać, bo muszę pisać. Pracę inżynierską. Deadline się zbliża. Ale dziś już nie wytrzymuję tego oficjalnego języka. Potrzebuję lekkiej odskoczni w trochę bardziej naturalnej publikacji.

Zastanawiając się skąd się biorą pomysły na powroty w rapie pewnie w Kolumba się nie pobawię. Nagła zajawka? Może w kilku przypadkach. Głównie chyba pieniążków zaczynało brakować. A grono krzykaczy, że kiedyś byli lepsi artyści jak najbardziej to kupi.

Niestety większość nie zauważyła, że rap ewoluował i niekoniecznie może się przyjąć, że ktoś rapuje jak w ’98. Na pierwszy ogień grupa z tytułu wpisu. Owszem, chłopaki wydawali jakieś solówki, Autentyki czy inne HG, ale to jest powrót jako Molesta. Uznana marka. Co prawda wypadli całkiem nieźle, mimo że Vienio do dziś brzmi jak na Skandalu, Pelson zmienił ksywkę, ale poza tym to nadal mam wrażenie jakby miał zaraz zemdleć, a Wilku zgubił kilka zębów więcej. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale nie słuchałem zbyt wiele ich twórczości przed płytą Nigdy nie mów nigdy. I zacząłem. To jest dopiero osiągnięcie! Zdobywać nowych fanów powrotem.

Podobnie Warszafski Deszcz. Chociaż o brak hajsu Tedego oskarżyć nie można. Albo można. Nie wiem co bym musiał mu zarzucić, żeby uznał to za oryginalne. W każdym razie totalne początki rapu w Polsce przed rokiem 2000 są dla mnie bardzo wybiórcze. Jakoś nie podchodziło mi to radosne dukanie pod bity brzmiące jak smyranie kaloryfera patykiem. WFD powrócili z Powrócifszy brzmiącym odpowiednio na te czasy, a ja zacząłem katować tę płytę.

Bardziej świeży przykład – Wyga, czyli Janek Gajdowicz z Afrontów. Rozpisywałem się już o nim TU. Teoretycznie jest to jego solo debiut. Teoretycznie, bo jak sama ksywka wskazuje z niejednego chleba piec jadł. Albo odwrotnie. Pamiętam, że Janka propsował na swoim fejsie nawet główny rozwojowicz tej sceny czyli Mes. Podkreślał jego przyspieszenia, wspominał o nielichej technice.

Przy okazji Molesty nie wspomniałem o Włodim. To jest zupełnie osobny temat. Chyba największy progres z całej grupy weteranów. Zjada młodych gościnnymi zwrotkami, przyćmiewa kolegów z Pariasu. Nic tylko czekać na kolejne solo.

Wychodzi na to, że powroty są dobre, ale pod jednym warunkiem – rozwój, ewolucja stylu, nadążanie za obecnymi trendami. Co oznacza, że z gry tak naprawdę nie można wypaść, nawet nie będąc na scenie należy śledzić to, co się na niej dzieje.

W drugim narożniku mamy tych, którym chyba naprawdę brakuje kasy i na siłę chcą coś wyciągnąć z naiwnych fanów, których oczywiście znajdą. Na szczęście nie ma ich zbyt wielu.

Zółf z Fenomena puścił ostatnio jakiś singiel zapowiadający solówkę, nie wiem czy już wyszła, czy nie. Po tym co usłyszałem nawet nie czekam. A Fenomenem się jarałem. Może bardziej Ekonomem, który swoją drogą ostatnie kilka zwrotek puścił na wysokim poziomie (m.in. u Flinta i na mixtape Prosto Dja Kebsa).

Inną postacią jest Borixon, który wciąż brzmi jak na pierwszych płytach WYP3. Sory, ale czas nie stoi w miejscu. Będąc już przy tej formacji nie sposób nie wspomnieć o Wojtasie, który uczestniczył w projekcie zwanym Hurragun specjalnie wzorowanym na oldskulowy styl przy zachowaniu aktualnej zajawki. Czwórka ich puszczała, a ja na początku zacząłem sprawdzać podłączenie anteny. I trzeba przyznać, że nawiązanie im się udało, jednak wspomniany weteran wypada zdecydowanie najsłabiej. A oprócz Wojtasa jest w to zaangażowany Sensi, który miał genialny grime’owy album Viape, zdecydowanie wolałem go w takiej stylistyce.

Jest też inny sposób na wygrubaszenie portfela. Przyznam, że mi on bardzo odpowiada. Po co nagrywać coś nowego jak można puścić po kilku latach reedycję płyty, o którą upominają się miliony? O tym, że sprzedaje się coraz więcej płyt i dlaczego pisałem już TU. W mojej kolekcji przekraczającej spokojnie sto pozycji wciąż brakuje wielu klasyków. Na szczęście artyści są na tyle wspaniałomyślni, że pozwalają mi ją co jakiś czas uzupełniać. Alkopoligamia Mesa, Muzyka klasyczna Pezeta i Noona czy bardziej na czasie Światła miasta Grammatika może i różnią się od oryginalnych wydań, ale i tak miło je widzieć na półce. HST trochę chyba przesadził puszczając po 10 latach klip. No ale co kto lubi.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia poruszona we wstępie. Pozwolę sobie ją zawrzeć w jednym zdaniu – Gdzie jest Eis?



komentarze 4 do “Molesta Ewenement – „Powrót””

  1. agatka napisał(a):

    to mamy troche inaczej. mi sie chce rzygac, jak slysze te nowe, starannie dopracowane w studiu za kilka milionow bity. pewnie glownie dlatego, ze wychowalam sie na skandalu i pierwszych produkcjach 600v, ale tez dlatego, ze uwazam ze czegos takiego nie da sie przeniesc na koncert. np. 'dentysta’ sokola, bardzo mi sie podoba, ale slychac tam te wszystkie zabiegi, jakim sa poddawane piosenki tych wszystkich gwiazdek, ktore zaczynaja spiewac, jak lindsey lohan itp. wiec nie oceniam tego jako rapu. no i oczywiscie zgadzam sie co do wlodiego, widac, ze pracuje nad technika i tekstami, osobiscie uwazam, ze to on jest najlepszym polskim raperem. za pelsonem tez nie przepadam, zaluje, ze molesta nie wroci do pierwszego skladu.
    no i na koniec, skoro mowa o powrotach, to nie wypada wspomniec o zip skladzie, chociaz obawiam sie, ze jesli sokol macza w tym palce, to moze nie byc tak dobre, jak mogloby byc 5-7 lat temu.

  2. Szczepan napisał(a):

    Oczywiście, oldskulowe bity mają swój klimat, ale w porównaniu do tego co robi teraz np. Ment czy Bob Air to zupełnie inny poziom (polecam ten film: http://www.youtube.com/watch?v=v8mal7CVdAw), myślę że to chyba właśnie o to chodzi, żeby upodabniać się do ogółu muzyki nie zatracając tego co w rapie najważniejsze. A niestety sporo słuchaczy woli się od tego odcinać ;)
    Najlepszym polskim raperem bym Włodiego nie nazwał, u mnie to miejsce jest zarezerwowane dla Mesa, co pewnie widać po wpisach :D A za Pelsonem nie to, że nie przepadam, jarałem się „Sensi”, jarałem się zwrotką na 2cztery7, po prostu nie widać progresu jak u Włodiego.
    Zip skład, jakoś nie myślałem nawet o nich, pewnie dlatego, że wciąż czekam na dzień, w którym zrozumiem co mówi Fu ;P Jak dla mnie z całego składu tylko Wojtek coś potrafi ;)
    pozdro i dzięki za komentarz ;)

  3. agatka napisał(a):

    ja mam z mesem problem. u-wiel-biam go na flexxipie, lubie go tez ogolnie na wszystkich produkcjach white house, na wiekszosci featuringach tych ktorych slucham, ale jego nowych plyt nie moge sluchac. co do fu, to jest ciekawa sprawa w ogole. to prawda, ze ma specyficzny belkot, ale z tego co zauwayzlam, to tylko ludzie spoza wwa maja problem ze zrozumieniem go, wiec nie wiem o co chodzi, moze ma jakis silny akcent, nie wiem;d co do sokola, to ostatnio obejrzalam z nim wszystkie wywiady jakie udalo mi sie znalezc i niestety miedzy 2000-2012 jest olbrzymia roznica. kiedys byl spoko gosciem, mowil co mysli, pierdolil kto jak to odbierze i co sobie o nim pomysla, a teraz jest strasznie zarozumialy, widac, ze strasznie sie zastanawia nad tym co mowi, nie ma w ogole dystansu do siebie, nawet na nowych produkcjach, prawie w ogole nie przeklina (wiem ze to glupie, ale jednak zawsze to byl jakis element starych kawalkow) i boje sie, ze jezeli on bedzie zarzadzal nowym zip skladem, to reszta chlopakow nie bedzie mialo takiej wolnosci w pisaniu tekstow i wyborze tematow, jesli wiesz o co mi chodzi;p no, musialam w koncu gdzies to napisac.

  4. Zeus - "Im bliżej, tym dalej" | Nie mam drobnych napisał(a):

    […] samo z nagrywanymi płytami audio. Pisząc ostatnio o reedycjach nie byłem świadomy ile tego wyszło. Okazało się, że ponad połowę mam […]

Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *