O.S.T.R. - "Komix"

Juwenalia w pełni, a ja bloguję. I to nie one będą tematem wpisu. Jedynie przy okazji sobie ponarzekam. Ale zaraz szybko przejdę do ciekawszego tematu.

Po pierwsze – czuję coraz mniejszą przynależność do grupy społecznej zwanej studentami. Poniekąd dlatego, że dokładnie za tydzień powinienem mieć trzy literki więcej przed nazwiskiem. Ale nie tylko. Coraz bardziej skłaniam się do określenia pewnego szczecińskiego celebryty, nazywającego ich dorosłymi darmozjadami, którym się nie chce pracować. Póki co nie będę rozwijał tej myśli, jedynie dorzucę link z Vice i wrócę do tematu w bliższej lub dalszej przyszłości.

Po drugie – jeśli lineup koncertów miał być żartem, to się udał. Naprawdę, dawno takiej kaszanki na scenie nie było, dodatkowo co roku był jakiś darmowy dzień lub dwa. W tym nie ma bata, płaćcie za wszystko. Na rapowy koncert oczywiście się wybiorę. Ja bym się nie wybrał? Start o 19, ale jeśli spóźnię się 4 godziny to nic nie stracę. Organizatorzy się postarali, bo o supportach pierwsze słyszę (a to jest wyczyn, nie mam pojęcia skąd to wszystko wytrzasnęli), poza tym jak co roku zaprosili Sobusia, PMM i Piha, do kompletu brakuje tylko Ostrowskiego. Miło że są Pariasi, miło że jest Sokół z Marysią, dla 90% ludzi zebranych w szczecińskiej Łasztowni, miło że jest Łona (i będzie to prawdopodobnie jedyny koncert na jakim się pojawią). Ja już wyraziłem swoje zdanie o jego występach.

Że co? Miało być krótko? Ok, przechodzę do głównego tematu. Związanego oczywiście z kawałkiem, a dokładniej z jego tytułem, albowiem tak się składa, że track ów pochodzi z Jazzurekcji, czyli płyty, na której nie wiadomo zupełnie o co chodzi. Albo jestem za głupi, żeby nadążyć za tokiem rozumowania Adama. Chociaż bliżej mi do uznania tego albumu za gruby odjazd autora.

Dygresja za dygresją, przypomina mi to walkę z refrenem na Insercie Łony. Pomysł przyszedł mi do głowy przy okazji niedawnej premiery filmu Avengers. Od razu mówię, że film trafił idealnie w mój gust, który oscyluje wśród głupich komedii i właśnie filmów z superbohaterami i to takich, które na IMDb nie mają najwyższych not. Przed premierą obejrzałem w 3 dni wszystkie 6 poprzedzających części, przez co nakręcony byłem jeszcze bardziej. Z rozpędu lecę dalej z całą serią X-Men, ale ciężko czemukolwiek będzie teraz przebić najnowszą produkcję na podstawie komiksów Marvela. Właśnie, komiksy! O tym miałem pisać.

Ciekawe jak wielu jest ludzi nieświadomych, że te wszystkie postacie zaczynały porozumiewając się za pomocą dymków (tytoniowa propaganda). Ciekawe jak wielu ludzi jest nieświadomych, że kiedyś komiksy to nie były 3 kratki na jednym pasku w Internecie, tylko serie albumów drukowanych na papierze. Tym razem nie narzekam, sam mam w zakładkach około 15 adresów internetowych komiksów, które są dla autorów dużo wygodniejszą formą publikacji swoich, skądinąd genialnych niekiedy, pomysłów. Bo czyż Bug City nie było genialne? Hell Hotel się skopał, KOPS dobrze się zaczynał, Kokoart gdzieś zniknął. I mógłbym tak dalej wymieniać, bo marnuję mnóstwo czasu czytając właśnie te trzyokienkowe historyjki. Z drugiej strony mamy absurdalny humor na Życie i śmierć czy Duże ilości naraz psów. O Puchałke nie musze wspominać, bo to jest fenomen na skalę światową. I już nie chodzi mi tyle o sam rodzaj humoru, co specyficzny język autora podłapywany przez czytelników w komentarzach i wszędzie indziej plus tworzenie prawdziwej armii, która robi w sieci sporo zamieszania.

A zaczynałem od Kaczora Donalda, po drodze jakieś pojedyncze numery o wspominanych herosach (chociaż bardziej był to spider-man i batman), do tej samej kategorii można też zaliczyć Dragon Ball, na którym starano się zarobić płynąc na fali popularności i tak oto zostały wypuszczone początkowe numery pierwszej serii pozostawiając japoński układ stron. Jakieś zeszyty z Asterixem też bym jeszcze w piwnicy znalazł.

Oczywiście sam też próbowałem tworzyć komiks internetowy. Skończyło się na jednym odcinku. Miał przedstawiać informatyczne żarty oraz sytuacje napotykane na uczelni. Zdecydowanie, informatycy wcale nie są tacy śmieszni jakby się mogło wydawać.

Pokutuję teraz za te wszystkie lata czytania komiksów i jarania się filmami na ich podstawie, że potrafię przez dłuższy czas rozkminiać, kto byłby w stanie pokonać Hulka analizując umiejętności całej reszty, albo dlaczego tak po prostu wysyłano Wolverine’a do Magneto wiedząc, że jest on praktycznie cały z żelastwa. Do tego bardzo się bronię przed dodaniem na fejsie w rubryce ludzie, którymi się inspiruję Tonego Starka aka Iron Mana. Po trzeciej części filmu mogę już nie dać rady.



1 Komentarz do “O.S.T.R. – „Komix””

  1. Kompot napisał(a):

    Komiksu o informatykach powstały prawie 2 odcinki, ale szkic tego drugiego pewnie nadal leży gdzieś u mnie w teczce i nigdy nie został pokolorowany.

Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *