Projektanci - "Braterstwo krwi"

Wielki dzień dla szczecińskiego sportu. Po pięciu latach Pogoń Szczecin wraca tam, gdzie jej miejsce – do ekstraklasy.

Łatwo nie było, chociaż takie było założenie. Pozycja lidera na początku wiosny z  4, a później nawet 7 punktami przewagi nad drugą drużyną. Głośne transfery zawodników z ekstraklasową przeszłością, najwyższe zarobki w lidze plus niesamowita wręcz skuteczność jesienią. To wszystko miało zapewnić spokojny awans.

W rzeczywistości było zupełnie inaczej. Pierwszy mecz, mimo iż wygrany, pokazał, że zespół nie ma ani grama pomysłu. Nieskładne i przypadkowe akcje, podania niedocierające do adresatów. Przecież ten skład powinien klepać całą I ligę jak juniorów. Potem było jeszcze gorzej. Seria 3 porażek, w tym z outsiderem (Radek nie wytrzymał) pozwalała tylko zacytować Macieja Skorżę: liga będzie ciekawsza. I była! Kwestia awansu rozwiązała się dopiero w ostatniej kolejce. Na szczęście Pogoń znalazła się w duecie, który w przyszłym sezonie pobiega po ekstraklasowych boiskach.

Po drodze poleciało parę głów. Między innymi trener Marcin Sasal i jego asystenci, wśród których był były zawodnik Dumy Pomorza, Sergiusz Wiechowski. Miejsce na ławce zajął Ryszard Tarasiewicz, znany głównie z wyciągnięcia Śląska Wrocław z niższych lig do właśnie upragnionej ekstraklasy. Zdania co do słuszności tej decyzji są podzielone. W każdym razie cel osiągnięty.

Wraz ze słabymi wynikami przyszło dziwne zachowanie kibiców na trybunach, okrzyki nakazujące piłkarzom zdejmować koszulki w związku z hańbieniem klubowego herbu, których zupełnie nie rozumiem. Owszem, kto oprócz kilku zawodników grających tu już wcześniej takich jak Bartek Ława czy Edi, może wiedzieć ile dla szczecinian znaczy Pogoń. Ale bez przesady, właśnie w ciężkich chwilach potrzebne im jest wsparcie fanów, a nie ciągłe wypominanie braku ambicji. Zwłaszcza, że gra zaczynała się kleić, brakowało skuteczności. Przy okazji bywalcy stadionu udowodnili tezy Vuka Sotirovica, który w przerwie rozgrywek określił ich (nas?) kibicami sukcesu. Co prawda długo na ripostę czekać nie musiał, sam dostał przydomek Spacerowicz. Przepraszał później składając obietnicę lepszej gry, którą zresztą spełnił, dzięki czemu zamiast gwizdów zaczął słyszeć brawa.

Mam nadzieję, że w związku z awansem zostaną przedsięwzięte odpowiednie ruchy, które pozwolą nam walczyć w ekstraklasie na odpowiednim poziomie, głównie sportowym, ale nie tylko. Z Pogonią jestem od 14 lat, sporo już widziałem i zawsze było coś nie tak. Był Turek Sabri Bekdas, dzięki któremu zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski. Niestety nie dogadał się z miastem na temat terenów wokół stadionu i nas zostawił. Po nim drużynę przejął Szwed Les Gondor. Z nim tak spektakularnych sukcesów nie było, również nie dogadał się z miastem, a klub popadł w totalną ruinę. Kolejny biznesmen i kolejna porażka. Chociaż początek tego nie zapowiadał. Znany doskonale w polskim sporcie Antoni Ptak przeniósł swoją Piotrcovię Piotrków Trybunalski do naszego pięknego nadmorskiego miasta. Awans do ekstraklasy wywalczony szturmem zniweczony został dziwnymi pomysłami syna prezesa. Cały skład złożony z Brazylijczyków, mieszkanie obok Łodzi w Gutowie Małym, w związku z czym mecze  w Szczecinie były dla drużyny jednymi z najdalszych wyjazdów. Tym razem wspinaliśmy się od IV ligi, dzięki tzw. gastronomikom. Póki co panowie pokazali, że zależy im na Pogoni. Chociaż nie obyło się bez dziwnych akcji, jak ta z nagłym zwolnieniem trenera Artura Płatka, dzięki któremu w poprzednim sezonie udało się utrzymać (sic!) w lidze.

Cóż, wierze w to, że tym razem powrócimy do najwyższej klasy rozgrywkowej na poważnie, a w przyszłości zawalczymy o pierwsze w historii klubu mistrzostwo. Tutejsi kibice na to zasługują.



Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *