Sobota – „Wbrew wszelkim prognozom”
| 25 maja, 2012Stało się. Zakończyłem studia z tytułem inżyniera. Nie to żebym czuł jakąś różnicę w sobie z tego powodu. Niemniej większy luz jest zauważalny. Oj, coś czuję, że to będzie długi wpis.
Miliony legend o każdym z nas przeminą jak wiatr, więc idźmy do kart historii wpisać się piórem walki
Stało się. Zakończyłem studia z tytułem inżyniera. Nie to żebym czuł jakąś różnicę w sobie z tego powodu. Niemniej większy luz jest zauważalny. Oj, coś czuję, że to będzie długi wpis.
Juwenalia w pełni, a ja bloguję. I to nie one będą tematem wpisu. Jedynie przy okazji sobie ponarzekam. Ale zaraz szybko przejdę do ciekawszego tematu.
Gdy mam przebiec nawet krótki dystans łapie mnie szybko zadyszka, piłkę nie zawsze udaje mi się prosto kopnąć. Za to w moim rowerze jestem wręcz zakochany.
Przedwczoraj zacząłem sprzątać w pokoju. Sam z siebie. Nikt mi nie kazał. Nie wiem czy mam dorabiać temu jakąś ideologię w stylu odcinania się od pewnego etapu w swoim życiu. W każdym razie wyniosłem pięć worków ze śmieciami.
Czytam ostatnio mnóstwo blogów. Muzycznych, poglądowych, komiksowych. Nawet na modowe zdarza mi się zajrzeć, gdy jakaś niewiasta na fejsbukowej tablicy swoją aktywnością uruchomi tamtejsze algorytmy informujące mnie o tym co lubią/komentują znajomi. No dobra, wchodzę tam tylko dlatego, że niektóre modowe blogerki są całkiem hot. Inspiracją do dzisiejszego wpisu była na szczęście notka o innej tematyce.