Te-Tris - Ogień i lód

Zastanawiałem się ostatnio, dlaczego tak mało sportowych wpisów i proszę – trzeci z rzędu. Otóż w ciągu ostatnich dwóch weekendów w Szczecinie odbyły się dwa futsalowe turnieje, w których uczestniczyłem mniej lub bardziej intensywnie. I jest o czym pisać.

Oba były etapami Akademickich Mistrzostw Polski – najpierw panowie grali półfinał, następnie panie rozstrzygnęły ostateczne kwestie w turnieju finałowym. Pierwsze zawody spędziłem w samym oku cyklonu gościnnie pomagając ZUTowemu AZSowi w organizacji, drugie już bardziej standardowo narzekając na niewygodne siedzenia trybun.

Różnic było sporo, ale przecież różnice damsko-męskie są najwdzięczniejszym tematem, szczególnie na zajęciach na kierunku z przewagą kobiet, a prowadząca bezlitośnie je punktuje na niekorzyść tych nas kilku bezbronnych w tym gronie facetów. Ale w tym sportowym przypadku nie mam co narzekać. Dziewczyny na boisku zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie, szczególnie nasz Uniwersytet Szczeciński, po którym było widać doświadczenie w poważnym graniu – występy w ekstralidze czy nawet reprezentacji robią swoje, a ustawiający wszystko z ławki Łukasz Żebrowski, czyli zawodnik aktualnego lidera ekstraklasy futsalu i wielokrotny reprezentant Polski, też był nie bez znaczenia.

Chociaż przyznam, większość drużyn grała jednak radosny futbol. Chaotyczne podania, problemy z przyjęciem piłki, przypadkowe bramki. Miało to jednak swój urok.  Nie tylko to zresztą, sporo meczów wybieraliśmy ze względu na walory wizualne niektórych zawodniczek, a wbrew pozorom i stereotypom towarzyszącym futsalistkom, niektóre naprawdę urywały dupę. Widząc niepocieszoną minę pewnej bramkarki, wyciągającej po raz kolejny piłkę z własnej siatki rzuciłem standardowy samczy tekst w takich przypadkach, że mogę ją pocieszyć po meczu. W odpowiedzi zobaczyłem rękę Rufusa przygotowaną do gry w papier, nożyce, kamień.

Nie mogło zabraknąć również standardowego motywu. Rzeszowianki oznajmiając, że maja jeszcze trochę czasu do pociągu powrotnego zapytały się jak dojechać nad morze. Informacja o odległości około 100 km równie je zaskoczyła co zasmuciła. Chciały chociaż pozwiedzać coś, skoro już tu są. Wiecie, mamy dwa fajne miejsca… jedno tu, drugie tam.

A no i jeszcze co charakterystyczne dla damskich rozgrywek. Na każdym kroku panna o kulach. Jak one się tną na tym parkiecie, no nie mam pytań. To już faceci grali bardziej zachowawczo, nie robili tylu wślizgów przy każdej możliwej okazji. I właśnie, zaplanuj sobie tekst o dwóch turniejach i nawijaj ciągle o pannach.

O samej grze chłopaków nie musze wspominać. Każdy wie jak jest. Jednak to był futsal, a wychodzi na to, że wielu zawodników zostało wziętych przypadkowo z trawy, nie znając kilku niuansów w przepisach. Pierdoły w stylu 4 sekund bramkarza przy piłce na swojej połowie czy niemożność podania do owego, jeśli przeciwnik nie dotknie wcześniej piłki. Gorzej, że trenerzy też niekoniecznie to wszystko wiedzieli. Ja jestem cwany, bo siedziałem przy stoliku sędziowskim, dzięki czemu miałem interpretację każdej sytuacji na żywo.

Ale co ja właściwie tam robiłem? Tutaj oddać szacun trzeba Targiemu, czyli panu vice prezesowi Zutowskiego AZSu, dzięki któremu turniej ten był chyba pierwszym w Polsce z wynikami live, a nawet transmisją z kamery na jednej hali. Ja dbałem jedynie o to, żeby wyniki były naprawdę live. A dzięki temu, mogłem zaobserwować kilka ciekawych sytuacji.

Pierwsze pytanie chłopaków z Bydgoszczy, nie dotyczyło wcale szatni, a tego czy na pewno wieczorem jest impreza w Pinokiu. Zresztą pierwszy mecz następnego dnia po imprezie był także niezwykle wesoły. Grała Piła, a z tego co się dowiedziałem nazwa zobowiązywała, bo najwięcej wyPiła. Myśleliśmy nawet czy nie załatwić alkomatu i zabronić gry tym, którzy mieli poniżej 0,5 promila w ramach fair play. Niewyobrażalna była radość tych, którzy zobaczyli czerwone kartki dzień wcześniej i w spokoju mogli odpocząć po ciężkim boju z procentami. A sędziowie byli wyjątkowo rozrzutni w tym temacie. Tylko pierwszego dnia wyciągnęli czerwień 5 razy. Głównie za bluzganie w ich stronę.

Ta cała zabawa w AZS to ciekawe doświadczenie, zwłaszcza że posłuchałem i zobaczyłem, co tam się tak naprawdę robi. Słynne szkolenia i wyjazdy w ramach tego sprowadzają się głównie do (delikatnie ujmując) wspólnej integracji. Wiadomo, że zwykle hejt na studenckie podejście i ciągnięcie hajsu na melanż zewsząd, ale nie chce mi się powtarzać, a do tego powtarzać po Mirku. Dodatkowo to całkiem spoko ludzie i w sumie aktualnie żadne podatki z pensji nie są mi odprowadzane na bezrobociu.



komentarzy 5 do “Te-Tris – Ogień i lód”

  1. Zula. napisał(a):

    a mieliśmy iść razem… też z chęcią popatrzyłabym na ładne piłkarki (i nie tylko ;p ).

  2. Szczepan napisał(a):

    razem mieliśmy iść na Pogoń 04, nie pomyślałem, że to też może Cie interesować ;)

  3. ShiTargi napisał(a):

    Oj będziesz Szczepan w NT śpiewał Literka A literka Z literka S jak A Z S, kto AZSu nie szanuje niech się w dupę pocałuje :D

  4. Zula. napisał(a):

    a Ty żyjesz?! czekam już ponad miesiąc na Twoje wypociny… :( ubolewam!

  5. Szczepan napisał(a):

    żyję, przecież widzisz mnie czasami w okolicach uczelni :D a przestój, bo powiedzmy mało inspirujących rzeczy mnie ostatnio spotykało :P ale jak dobrze pójdzie to niedługo nie tylko tutaj będziesz mogła wypatrywać moich, jak to ujęłaś, 'wypocin’ ;)

Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *